czwartek, 22 września 2011

Karwia - Mors; pożegnanie




Rankiem wychodzę na mój trawnik.
Sąsiedzi nie odjechali (!)
To bardzo dobrze.
..
Godzinę potem dowiaduję się, że to mój ostatni poranek w Morsie (!)
Tylko spokojnie; nic złego.
Pan Jerzy musi wyjechać nazajutrz, lecz nie zostawił mnie tak samemu-sobie.
Załatwił nowe lokum - po drugiej stronie ulicy.
Jakby tego było mało; pomaga mi przenieść manele.
Nie musiałem się więc tak cakłiem pakować.
Wielkie dzięki (!)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz